Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 19 kwietnia 2024 01:36
Reklama

Słodki koniec dnia, czyli manifest Jacka Borcucha

Najnowszy obraz Jacka Borcucha to bardzo osobista i stanowcza wypowiedź na temat lęków współczesnej Europy i ceny, jaką trzeba zapłacić za dochowanie wierności wyznawanym przez siebie wartościom. To także intelektualna prowokacja, która ma skłonić widza do refleksji na temat wolności, a właściwie tego, co lub kto ją ogranicza.
Słodki koniec dnia, czyli manifest Jacka Borcucha
   - Wydaje mi się, że to jest mój najdojrzalszy film. Mam 50 lat, przestałem zajmować się małymi sprawami, pierwszy raz zabrałem głos w sprawie świata, w sprawie Europy, w sprawie życia - mówił Jacek Borcuch podczas spotkania z widzami, które odbyło się po kwidzyńskiej premierze filmu Słodki koniec dnia. Chociaż sprzeciwił się próbie sprecyzowania przekazu, pozostawiając interpretację widzom, to wyczerpująco wyjaśnił, jakie refleksje nad postawami współczesnych Europejczyków skłoniły go do takiej wypowiedzi.  W bardzo stanowczy i jednoznaczny sposób mówił o swoich poglądach na liczne manipulacje polityczne, jakim współcześnie podlegamy, o wykorzystywaniu naszych lęków do zdobywania władzy i o tym, że warto żyć w zgodzie z własnymi przekonaniami. I tu pojawia się poważny problem, bo przekonania, które wyraził nie należą do najpopularniejszych, nie tylko w Polsce, ale i w całej, przestraszonej widmem wielkiej migracji Europy.  Mimo to jego kolejne, stanowcze deklaracje nagradzane były brawami.  Dla jednych wypowiedzi Jacka Borcucha będą politycznym manifestem, dla innych gorzką refleksją nad społecznym konformizmem, tak czy inaczej, podobnie jak film, prowokują do zastanowienia się nad wieloma kwestiami, które często traktujemy powierzchownie, a wręcz pozwalamy innym narzucić sobie na nie pogląd.
       Podczas spotkania z kwidzyńską publicznością, które odbyło się 1 czerwca bezpośrednio po projekcji filmu, można było poznać szczegóły dotyczące pracy z Krystyną Jandą i Katarzyną Smutniak oraz usłyszeć odpowiedź na pytanie, ile Jacka Borcucha jest w kreowanej przez Krystynę Jandę postaci Marii Linde, która zaskakuje złożonością z jednej strony i ujmuje prostotą postępowania z drugiej.  Uchodźcy, granice wolności i polityczne manipulacje, ale także pytania o cenę,  jaką można zapłacić za życie w zgodzie z własnymi wartościami.
Przed państwem Jacek Borcuch.

 


Podziel się
Oceń

Komentarze
Jacek otwórz oczy!!! 08.06.2019 12:19
Mówił o manipulacjach politycznych a sam nabrał się na kwidzyński cyrk polityczny. Całe uroczystości zdominowała jedna, słuszna opcja i to na swój pożytek. Tak warto żyć w zgodzie z własnymi przekonaniami, ale to tylko teoria. W Kwidzynie ludzie z własnymi przekonaniami stanowią niebezpieczeństwo dla tych co nagradzają.
Reklama
Reklama